Społeczność wzajemnicza

09/11/2020

Tytuł zawiera dwa kluczowe słowa: SPOŁECZNOŚĆ oraz WZAJEMNICTWO. Użyję tu odpowiedników niemieckich"

Wspólnota - patrz: encyklopedia PWN - to socjologiczny. typ grupy (zbiorowości) społecznej o silnej więzi wewnętrznej, której podstawą są nie tyle świadomie wytknięte cele, ile czynniki emocjonalne, mające źródło w tradycji, obyczaju, wartościach, poczuciu obowiązku wobec grupy itp. Wspólnota stanowi w polskiej. nomenklaturze socjologicznej odpowiednik typu zbiorowości określonej w roku 887 przez niemieckiego socjologa, F. Tönniesa, mianem Gemeinschaft.  opisywał on ten typ zbiorowości, przeciwstawiając go typowi nazwanemu przez siebie Gesellschaft (zrzeszenie), a opartemu na więzi interesu

Więź społeczna charakterystyczna dla wspólnoty powstaje na podstawie 3 rodzajów osobistych stosunków społecznych: 

  1. rodzinnych
  2. sąsiedzkich 
  3. przyjaźni 

wynikającej z podobieństwa cech sytuacji życiowej; członków wspólnoty w przeciwieństwie do członków zrzeszenia charakteryzuje silniejsze poczucie identyfikacji z grupą, czemu sprzyja zaspokajanie przez nią zróżnicowanych potrzeb; głównie jednak wspólnota jest ukierunkowana na podtrzymywanie i pogłębianie stosunków międzyludzkich oraz integracji społecznej; zaś władza, organizacja społeczna, komunikacja, kontrola społeczna mają we wspólnocie najczęściej charakter nieformalny; wiele koncepcji socjologicznych określa współczesność jako okres kryzysu więzi wspólnotowych, co ma następstwa w sferze wychowania i współżycia społecznego.

 W moim przekonaniu - nasza współczesność jest naznaczona przebudową więzi społecznych z tradycyjnych na "zahoryzontalne", wybiegające poza wyobrażenia społeczne, jakie mamy wdrukowane. I nie odbywa się to w sposób "liniowy", przy którym najbliższą przyszłość rozumiemy właściwie tak samo jak najbliższą przeszłość i umiemy ją sobie wyobrazić-zaplanować w szczegółach - tylko w sposób rewolucyjny, zrywający gwałtownie z tym, co mamy w przyzwyczajeniu.

Z grubsza oceniam, że o ile przed czasami powszechnej urbanizacji, z rzeczywistości definiowanej przez infrastrukturę prymarną (łączącą domostwa w między-domowe osady-osiedla, a same domy integrującą bardziej komfortowo, przyjaźnie) do rzeczywistości definiowanej przez infrastrukturę urbalną (łączącą osiedla w dzielnice i miasta za pomocą rur, ulic, kabli, światłowodów, broadcastów, w których coraz więcej funkcji przenoszonych jest poza dom, do uzbrojonych technicznie kawiarni, kina, klubu, miejsca zatrudnienia, centrów "traffic") - o tyle współcześnie ogarnia nas (jakby bez naszego w tym udziału i woli) alienujący system infrastruktur hiper-urbalnych, w którym arterie i magistrale drogowe, wodne, powietrzne, informatyczne, energetyczne, policyjne, administracyjne - na marginesie "swoich" pan-lokalnych, globalizujących się racji - "pozwalają" ludzkim osiedlom i całym miastom "przycupnąć" w wolnym miejscu i "podłączyć" się do jednego czy kolejnego hubu hiper-urbium, a my sami żyjemy w ustawicznej podróży, nie zakotwiczeni ani sąsiedzko, ani kulturowo, tak jakbyśmy cumowali na jakiś czas przy kolejnej DALBIE (przystań albo punkt orientacyjny powalający na przegrupowanie, przeredagowanie, przeorientowanie, zmianę zaopatrzenia i osprzętu, wymianę załogi, korektę paradygmatów życiowych, itp.).

Ta jakościowa zmiana "kultury zamieszkania" okazała się reżyserem zmiany "kultury pracy" (fenomen pracy pojmuję jako podejmowanie działań niekonsumpcyjnych (uciążliwych, trudnych, obowiązkowych, nieatrakcyjnych, nieestetycznych, nieprzyjemnych) po to, aby umożliwić lub akcelerować konsumpcję). 

Dziś pracę postrzegamy - co do treści działań - jako grę o przycupnięcie, wpisanie się w jakiś twór hiper-urbalny (albo z nim "spięty w jedno"), w którym bez potrzeby rozumienia "o co chodzi" uzyskamy tytuł do  dochodu (wynagrodzenie gotówkowe, możliwości pozataryfowe), bo tylko w ten sposób możemy uczestniczyć w konsumpcji (inne sposoby są delegalizowane i penalizowane).


*   *   *

U zarania procesu powszechnej urbanizacji (jeszcze przed tzw. rewolucją techniczną) poszerzająca się zbiorowość ludzi pracy (masy pracujące) doświadczała gwałtownej pauperyzacji, a jej społeczni przywódcy - poza oczywistymi w takiej sytuacji formami sprzeciwu - tworzyli i redagowali socjalistyczne formy organizacji społeczeństwa, pracy i konsumpcji. Nazywano to kooperatywizmem, spółdzielczością.

Socjalizm - to ustrój społeczny, w którym wspólnoty sąsiedzkie, towarzyskie, rzadziej rodzinne - prowadzą "kolektywną działalność gospodarczą". Ich majątek gospodarczy jest całkowicie lub warunkowo wspólny, wspólnie poszukują kupców na swoje produkty i usługi, a kiedy coś wypracują i sprzedadzą - to również dzielą jako wspólnota, nie zaś pod dyktando kierownika-uzurpatora.Dobrym przykładem jest tu fenomen maszoperii, w Polsce znany jako kaszubska spółdzielnia rybacka. Patrz: maszoperëjô-maszoperiô. 

Dlaczego zatem tak atrakcyjna formuła PRACY WYZWOLONEJ nie jest dominująca w świecie, a w Polsce jest wręcz zniechęcająca? 

Rzeczywiste stosunki społeczne, systemowo-ustrojowe
Rzeczywiste stosunki społeczne, systemowo-ustrojowe

W moim przekonaniu - przyczyna leży w naszym wygodnictwie mentalnym, wolimy ustąpić ze swojego przyrodzonego pragnienia swobody działania na rzecz bezpiecznego, stałego dochodu. 

Rzecz w tym, że przedsiębiorcy i politycy myślą podobnie, zatem zrobią wszystko, by nie ulżyć nam w samoobowiązku i jeszcze dołożyć nam obowiązki wobec nich, zrobią też tyle samo, czyli wszystko, by zamiast czynić naszą pracę bardziej dla nas owocną - jedynie swoje dochody uczynią  owocniejszymi, naszym kosztem. 

Dziś uważamy za normę, iż (pod rygorem kary lub dodatkowego haraczu) wymaga się od nas-najmitów, byśmy brali na siebie troskę i odpowiedzialność za dobrą kondycję komercyjną przedsiębiorstwa czy kondycję budżetową organu-urzędu, ale jednocześnie dzielili się z nimi owocem naszej pracy, nawet jeśli mimo upływających stuleci - nasz dostatek wciąż jest na siermiężnym, nie zadowalającym poziomie, i to mimo wielokrotnego wzrostu społecznej wydajności (owocności) naszej pracy. Redukowanie naszych korzyści pracowniczych, obywatelskich i dochodowych (w tym socjalnych) dokonuje się w pierwszej kolejności, a niekiedy - bez powodu innego, niż łapczywość i rwactwo przedsiębiorców i polityków.

Jednym słowem: umowa przedsiębiorców i polityków z Ludem - jest realizowana jednostronnie, na szkodę Ludu. W ich wspólnym interesie zaś jest to, byśmy mimo wszystko nadal uważali ten stan za bardziej znośny niż jakikolwiek inny. 

Dlatego wszelka rzeczywista, nie-najmicka spółdzielczość jest z całej mocy propagandowej obrzydzana Ludowi i ośmieszana, choć ma tylko jedną "wadę": wymaga od nas większego poczucia obowiązku WOBEC SIEBIE SAMYCH I WOBEC WSPÓLNOTY. 


*    *    * 

O NOWĄ UMOWĘ SPOŁECZNĄ

/o nowy model ucywilizowania/


Jeśli z powyższego wynika dla nas wniosek, że "ktoś" celowo woli nas trzymać w statucie najmitów, czujnie bacząc, byśmy nie wpadli na to, iż możemy sobie ułożyć sprawy "po staremu" (większa odpowiedzialność za swoje życie, za to zniesiony haracz dla niesłownych przedsiębiorców i polityków) - to konsekwencją takiego wniosku jest kooperatywizm. 

Nie istnieją w Polsce żadne konstytucyjne powody, by zakazać dowolnej wspólnocie działalności gospodarczej na własny rachunek, poza "uświęconą" zwyczajem siecią Stanowisk pracy realizującą - z przyzwoleniem prawa - rwaczy wyzysk i dyskryminację osób działających poza ową "uświęconą" siecią.

© 2020 Traveller Tom, 12 Pike St, New York, NY 10002
Powered by Webnode
Create your website for free! This website was made with Webnode. Create your own for free today! Get started